Witajcie,
Zapewne każdy z Was w momencie starania się o kredyt gotówkowy np. na samochód czy nowe meble do mieszkania spotkał się z prostym problemem: który z tych kredytów jest najkorzystniejszy dla mnie? Multum ofert, duża ilość reklam, wiele znanych twarzy reklamujących dany kredyt – to nie pomaga w spokojnej i realnej analizie co do kosztów danego kredytu. Czy jest zatem jakiś uniwersalny sposób, żeby prostą metodą dowiedzieć się, który kredyt będzie najtańszy?
RRSO – „Państwowe” rozwiązanie kwestii kosztu kredytu
Rząd polski sam zauważył po kryzysie finansowym z 2008 i kłopotach sektora finansowego, że kwestie oferowania kredytów i ich sprzedaży muszą być dla zwykłego „Kowalskiego” bardziej przejrzyste – nie każdy kończy przecież studia ekonomiczne i nie każdy ma prawnika w rodzinie. W związku z tym wyszedł ze słuszną inicjatywą stworzenie jednego wspólnego współczynnika, po analizie którego każdy z nas będzie mógł porównać poszczególne oferty bankowe. Stworzono RRSO czyli Rzeczywistą Roczną Stopę Oprocentowania. Idąc za NBP – RRSO to: „całkowity koszt kredytu ponoszony przez konsumenta, wyrażony jako wartość procentowa całkowitej kwoty kredytu w stosunku rocznym”. Na Polski: roczny koszt kredytu wyrażony w procentach. Mimo szczytnych chęci naszego ustawodawcy nawet ten współczynnik może nie zawsze być idealnie miarodajny. Po pierwsze: jest on bardzo trudny do wyliczenia samodzielnie a banki i firmy pożyczkowe nie zawsze podają go w sposób dostatecznie widoczny i jasny. Po drugie struktura tego współczynnika powoduje, że niektóre opcje kredytów mimo pozornie tych samych współczynników RRSO mogą mieć różne koszty ostateczne jakie zapłacimy do banku (przykładem jest tutaj różnica kredytów w racie stałej i malejącej, mimo takiego samego RRSO mogą ostatecznie różnić się ilością pieniędzy jakie musimy oddać do banku).
Wzór na RRSO:
Prosty, prawda? 😉
Jak zatem policzyć realny koszt kredytu gotówkowego w prostszy sposób?
Uspokajam: jest taka możliwość. Na szczęście dziś większość banków oferuje kredyty gotówkowe w formie, w której wszystkie koszty dodatkowe (prowizja bankowa, ubezpieczenie) są już „skredytowane” – czyli wszystko jest już doliczone do kwoty kredytu jaką otrzymujemy z banku, my nie wykładamy żadnej gotówki ze swojej kieszeni, płacimy jedynie później systematycznie raty. Jeśli zatem porównamy oferty, które wszelkie koszty w całości kredytują to możemy poczynić spore uproszczenie. Wystarczy, że weźmiemy średnio miesięczną ratę i pomnożymy ją przez ilość miesięcy przez jaką będziemy spłacać kredyt.
Rata x ilość miesięcy = całościowy koszt kredytu
Takie przeliczenie da nam jasne info, ile na przestrzeni całego okresu kredytu wpłacimy pieniędzy do banku. Wiadomo, że i ta metoda ma pewne wady – nie mniej jednak dla zwykłego „Kowalskiego” uważam, że będzie ona najszybsza, najłatwiejsza i najbardziej miarodajna z możliwych. Dodatkowo ma tez jeden ukryty plus. Gdy już policzymy ile razem z kosztami i odsetkami będziemy musieli przez cały ten okres oddać do banku, to zobaczymy też ile „przepłacamy” w banku za określoną kwotę pieniędzy – być może wtedy stwierdzimy, że nie warto brać kredytu tylko wstrzymać się i samodzielnie uzbierać potrzebną kwotę pieniędzy z oszczędności.
Pozdrawiam,
Daniel Kamiński
e-mail: kontakt@egida.olsztyn.pl
tel. 89 527 49 44
Komentarze