Witajcie,
Tematyka z tytułu posta w naszym biurze EGIDA Finanse w Olsztynie wraca cyklicznie średnio co 2 miesiące. Każdorazowo pojawia się klient, który planuje wziąć na siebie kredyt bankowy (przeważnie większą kwotę) ale pozostaje w związku małżeńskim. Nie chcąc aby nowy kredyt w razie „niepowodzenia” obciążał jego współmałżonka deklaruje, że przed wzięciem kredytu uda się do notariusza i podpisze z małżonkiem rozdzielność majątkową.
Małżeńska wspólnota majątkowa
Dla przypomnienia: wstępując w związek małżeński jednocześnie łączymy z naszym współmałżonkiem swój status prawny i gospodarczy – od tego momentu wszystko co zarobimy a także wszystkie długi jakie „popełnimy” stają się wspólne. Alternatywą jest właśnie rozdzielność majątkowa popularnie zwana intercyzą. Jej podpisanie (jest możliwe w każdym momencie, nawet wiele lat po ślubie) powoduje, że majątek i długi małżonków od momentu podpisania stają się indywidualna sprawą każdego z nich (ta zasada nie działa wstecz czyli długi „uzbierane” przez podpisaniem rozdzielności dalej są wspólne).
Wobec tego jeśli chcemy zabezpieczyć swojego współmałżonka na przyszłość aby nasze długi nie przeszły na niego, taki pomysł wydaje się słuszny. Szczególnie jest on popularny wtedy, gdy chcemy zainwestować większa kwotę z kredytu w nasza firmę i nie chcemy aby za ewentualny dług wynikający z niepowodzenia odpowiadał także nasz współmałżonek.
A co na to banki?
Banki oczywiście honorują rozdzielność majątkową, wiedzą, że niektórzy klienci mają prawo chcieć całe brzemię kredytu wziąć tylko na siebie bez angażowania w to reszty rodziny. Nie mniej jednak i tutaj nakładają pewne ograniczenia. Dla banków bardzo niepokojący jest fakt podpisywania rozdzielności majątkowej na krótko przed kredytem (miesiąc, tygodnie przed). Dla sporej grupy banków taka sytuacja wskazuje, że jest ryzyko dotyczące tego czy u współmałżonka klienta wszystko jest ok z sytuacją finansową. Bank zaczyna podejrzewać, że może żona/mąż ma jakieś zatajone długi, które później wpłyną na niemożność płacenia ich raty kredytu. Zastanawia ich też, czy czasem taka rozdzielność robiona „na już przed kredytem” nie jest sygnałem, że klienta czekają jakieś duże zmiany życiowe wpływające na jego ocenę sytuacji finansowej np.: zbliżający się rozwód.
Te wszystkie obawy składają się na to, że większość banków oczekuje od klienta aby rozdzielność majątkowa miała też swój określony „staż”. Przyjmuje się, że takim rozsądnym minimum jest kwartał, optymalnym rozwiązaniem pół roku stażu trwania rozdzielności a sytuacją komfortową jest rok i więcej. Wtedy bank nie ma już żadnych obaw co do trwałości tej rozdzielności – wszystko co mogłoby się po niej negatywnego wydarzyć już co do zasady się wydarzyło.
Czy wobec tego taka rozdzielność robiona „na szybko” dyskwalifikuje klienta? Nie. Bank jest w stanie zrozumieć taka sytuację, gdy inne czynniki temu sprzyjają (dobra zdolność kredytowa, dobre bazy bankowe). Nie mniej jednak należy pamiętać , że nie wszystkie banki zaproponują nam w takiej sytuacji ofertę. Warto zatem taka rozdzielność majątkową zaplanować wcześniej i zrealizować ją np. rok przed planowanym kredytem, aby nie powodować w banku niepotrzebnych wątpliwości.
Pozdrawiam,
Daniel Kamiński
Komentarze